
„Zajechaliśmy przed ganek ze szklanym, wystającym daszkiem nad kamiennymi schodami. […] Weszliśmy do obszernej sieni, z której łagodnie skręcające schody prowadziły na piętro. […] Wprost z sieni weszliśmy do tak zwanego holu, miejsca gdzie zbierają się domownicy. W ścianie przeciwległej do wejścia znajdowały się oszklone drzwi prowadzące na taras. Przed nim, na lekko falistym gruncie, rozpościerał się duży trawnik, dochodzący aż do stawu obwarowanego drzewami i krzewami, wśród których specjalnie ładnie wyglądały zwieszające się kaskadami gałęzie płaczących wierzb. […]„
Tak pierwszą wizytę w pałacu ówczesnego już właściciela Romana Dmowskiego, wspominała Marja Niklewiczowa w czerwcu 1922 roku. My pojawiliśmy się niemal 100 lat później, w bramie przywitał nas Brat Filip, z uśmiechem zapytał, czy to my byliśmy umówieni do muzeum. Tak było. Weszliśmy przez dużą bramę na teren parku i dawnego pałacu. Nie weszliśmy do środka, obecnie budynek należy do Misjonarzy Werbistów od 1934 roku. Przeszliśmy jednak spacerkiem po parku. Mijając budynek po lewej stronie rozpościerał się wspomniany wcześniej staw. Liście szeleściły nam pod stopami. Po krótkim spacerze wróciliśmy do Brata Filipa, aby zwiedzić znajdujące się obok pałacu Muzeum im. Ojca Żelazka w Chludowie.
Całość zbiorów znajduje się w jednej przestronnej sali, po której jesteśmy oprowadzani przez Brata Filipa. Z zainteresowaniem poznajemy historie misji oraz na czym one polegają. Zbiory muzeum to nie tylko symbole związane z religią katolicką, możecie poznać tutaj też inne. A wszystko powstało, aby upamiętnić wyjątkową osobę Ojca Mariana Żelazka, który był niezwykłym misjonarzem, a jego historię myślę, że warto poznać. Nie będę jednak zdradzać tej historii, bo przewodnik muzeum nie będzie miał, co opowiadać, jeśli wszystkiego dowiecie się ode mnie 🙂 Muzeum znajduje się w Paszporcie Małego Podróżnika powiatu poznańskiego, który możecie nabyć w Informacji Turystycznej. Pieczątka jest schowana, pamiętajcie o nią zapytać na koniec zwiedzania.
Po odwiedzinach muzeum, postanowiliśmy powtórzyć spacer parkiem zabytkowym, tym razem jednak bez pośpiechu, przyglądając się całości na spokojnie. Dostaliśmy nawet pozwolenie na skosztowanie owoców ogrodu. Wróćmy, zatem na chwilę do historii tego miejsca i dlaczego jest tajemnicze. Zanim pałac trafił w ręce Romana Dmowskiego, a następnie Werbistów, miał swoją historię związaną z rodziną, której historię badam. Jest to tym samym kolejny wpis o rodzinie von Treskow, która była właścicielami Chludowa od roku 1797 roku do 1909 roku, w którym to roku ziemia wraz z pałacem została sprzedana. Po śmierci ojca Otta Sigismunda i jednocześnie syna Sigmunda Otta z Owińsk w 1855 roku Chludowo trafiło w ręce Wilhelma von Treskow (ur. 1840 zm. 1897) Kim był Wilhelm, nigdzie nie jest wspomniane. Internet na ten temat milczy. Ale nie tylko blogi internetowe, których jest dużo. Szukałam w gazetach z tych lat w bibliotece cyfrowej, na stronie rodziny, drzewach genealogicznych. W tych jest on tylko wspomniany, jako istniejący. Gdzie u rodzeństwa można znaleźć dalszą drogę gałęzi, tutaj drzewo jakby ucięto. To jego siostra Bertha stacjonowała w opisanym przeze mnie Wronczynie, Albrecht znany z Biedruska, Otto zajmujący Owińska oraz Anna z Sadów Dolnych i Gustaw z Moraska.
Wiadomym jest, ze Wilhelm zlecił budowę pałacu. Została on zakończona ok 1863 roku. Trzy lata później wybudowano do dziś stojący mur. Pałac jednopiętrowy w stylu Bel Epoque prezentował się pięknie.

„[…]Dom- pierwsza klasa. Ma 16 pokoi (parter wysoki i 1-sze piętro), wszystkie nieduże, tylko jeden salon większy. Zbudowany solidnie, wszystko w dobrym stanie […] Kuchnia i część mieszkań dla służby w wysokich, widnych suterenach. Woda zimna i ciepła rozprowadzana rurami. Łazienka szykowana. […] Park cudowny. Staw śliczny, gustownie obsadzony drzewami, płaczące wierzby itd. z wysepką, mostkiem, łódką, kajakami i…. rybami.[…] Z jadalnego pokoju wychodzi się na spory kamienny taras […], z którego [prowadzą] schody do parku. Na pierwszym piętrze, nad salonem ogromny taras od południa i zachodu.[…]”
Tak wspominał pałac Roman Dmowski po pierwszej wizycie. Był piękny, pomimo, że już w tamtym czasie dwukrotnie zmienił właściciela. Jak zatem wyglądał w czasach świetności? Wracamy zatem, do Wilhelma, o którym nie wiemy właściwie nic. Trafiamy na Almę, o której drzewa genealogiczne milczą, żona Wilhelma, która w 12 lat po jego śmierci sprzedaje pałac Komisji Kolonizacyjnej. Wśród wspomnień możemy napotykać na jeszcze jeden wątek:
„[…] dom i park bardzo estetyczne. Nadzwyczajne ogrodzenie pochodzi stąd, że panna von Treskow, która tam mieszkała przed rozkolonizowaniem, była waryatką (jak to mówią, eine Nachtwandlerin) i uciekała z domu.[…]
Panna von Treskow, oto jedyna wzmianka o niej. Lunatyzm. Ucieczki z domu. Mur wybudowany trzy lata po samym pałacu. Czy to były powody, dla którego gałąź Wilhelma jest ucięta? Nie jestem pewna, czy uda mi się kiedykolwiek tego dowiedzieć. Wiadome jest natomiast, że za murem żyła rodzina, o której do dzisiaj wiadomo niewiele.
Po sprzedaży, przez Almę Chludowa, na chwilę pałac wrócił w ręce Georga von Treskow, od którego Roman Dmowski przez prawie półtora roku próbował odkupić pałac. Samego Georga nie umiem usytuować w drzewie rodziny z Wielkopolski. W rozpisanym drzewie mam tylko dwóch mężczyzn o tym imieniu, jeden zmarł jak miał rok, drugi to syn Klary, córki Luisa z Wierzonki, ta jednak po ślubie zmieniła nazwisko. Nie można jednak wykluczać, aby Georg posługiwał się w tamtym czasie dwoma nazwiskami. Po sprzedaży, na następne 12 lat pałac trafił w ręce dobrego gospodarza, który upiększał to miejsce i dał mu nowe życie. Roman Dmowski, którego pomnik możecie znaleźć przy bramie wjazdowej, pisał o tym miejscu z wielką miłością. Niestety po latach był zmuszony sprzedać majątek. Tak pałac trafił w ręce Ojców Werbistów, którzy są w jego posiadaniu do dnia dzisiejszego. Niestety pamięta też wojnę, która nie była łaskawa dla ówczesnych duchownych, nie tylko z Chludowa. Pałac stał się obozem, z którego duchowni zostali wywiezieni do obozu w Dachau. W 1948 roku w pałacu wybuchł pożar, to przez niego pałac utracił tą najbardziej ozdobną i okazałą część fasady. Niestety odbudowa w tej formie w tamtym czasie nie była możliwa. Stąd obecny stan budynku.
„[…] Na parterze było kilka pokoi gościnnych, między innymi interesujący pokój narożny, z wykuszem, kiedyś będący pewnie biblioteką. Brązowe boazerie sięgały głowy i były zakończone półką, która służyła chyba za podstawę szafom bibliotecznym. Jak wieść niosła, w tym pokoju mieściła się kiedyś loża masońska, a jak chciała tradycja bardziej prozaiczna, był to pokój do picia piwa. Na piętrze znajdował się jasny, wesoły hol, odpowiadający sieni na dole. Jego trzy okna wychodziły na południe; było przez nie widać dwa wielkie świerki i półkole utworzone z lip, odgradzające dom od sadów i samej wsi. […]
W każdej wieści źdźbło prawdy jest. Na dzień dzisiejszy są to jedyne informacje, do jakich udało mi się dotrzeć. Wszystkie cytowane fragmenty użyte zostały z książki „Pan Roman Wspomnienia o Romanie Dmowskim” Marji Niklewiczowej, która jest niesamowitą lekturą. Opis kupna Chludowa przez Romana Dmowskiego jest bardzo dokładny, razem z niechlubnym opisem Georga, który przed wyprowadzką próbował pałac jeszcze obrabować. Dla ciekawych tej historii, książkę polecam.
Ciekawe na trasie:
- Muzeum im. Ojca Marian Żelazko
- XIX w. pałac wraz z zabytkowym parkiem
Dostępne w pobliżu:
Posty o rodzinie von Treskow:
Dane wycieczki/ lokalizacja:
Województwo: wielkopolskie
Powiat: poznański
Gmina: Suchy Las
Miejscowość: Chludowo